
Jednym z najprzyjemniejszych etapów podróży, oprócz samego zwiedzania, jest poznawanie nowych miejsc kulinarnych i regionalnych przysmaków. Dla wszystkich łasuchów, przygotowałam wpis, w którym pokazuję, co warto zjeść i co warto wypić na całym Archipelagu Maltańskim.
BOGACTWO PROSTO Z MORZA
Kuchnia maltańska, ze względu na położenie wyspy to połączenie kuchni śródziemnomorskiej (opartej na tym, co ma do zaoferowania morze) oraz kuchni włoskiej. Specjałami wyspy bez wątpienia są owoce morza oraz bazujące na nich dania.


Osobiście nie jestem fanką owoców morza, ale będąc w wiosce rybackiej Marsaxlokk skusiłam się na obiadowy zestaw (widzicie go powyżej). Przystawka, którą dostaliśmy w tym miejscu (zdjęcie na dole) to coś na kształt smażonego sera w panierce. Na pierwsze danie wjechała zupa rybna, na drugie smażony miecznik podany w towarzystwie pasty z suszonych pomidorów i dużej ilości oliwy. Wszystko bardzo świeże, aromatyczne, a smak ryby bardzo wyrazisty. Zapach, który zazwyczaj przeszkadza mi w daniach rybnych, był właściwie nieodczuwalny. Na deser były jeszcze lody śmietankowe. Całość kosztowała 18 euro.
DOMOWE SMAKI
W drodze na Klify Dingli zboczyliśmy do lokalnej restauracji Diar Il Bniet w miasteczku Had-Dingli. Naprawdę warto było zaszyć się tam i spróbować kuchni maltańskiej. Potrawy podawane w tym miejscu, są sporządzane z lokalnych produktów i są efektem pracy całej rodziny, która tworzy to miejsce. Wino pochodzące z okolicy, sery, konfitury i inne przysmaki, można dostać nie tylko na talerzu. Przed wejściem do restauracji znajduje się ekspozycja, coś na kształt małego sklepiku. Smakołyki z Diar Il Bniet można zabrać ze sobą na wynos.


Do miejsca dotarliśmy w porze obiadowej. Niemal wszystkie miejsca były zajęte, więc na podanie zamówionych dań musieliśmy trochę poczekać. Na szczęście na start wjechało czerwone wino, więc w jego towarzystwie czas mijał dużo szybciej.

To co nam najbardziej smakowało w tym miejscu to nasz pokaźny starter – deska maltańskich przysmaków. Znalazły się na niej: winogrona, biszkopty (coś w stylu talarków), domowe konfitury. To, co zdecydowanie królowało na desce, to pochodzące z domowej wędzarni wyroby: selekcja serów domowej produkcji (włoski ser owczy otoczony pieprzem, solony ser owczy ), oraz wędlina (mortadela, wędzona szynka, salami, wędzone kiełbaski). Do tego czerwone wino domowej produkcji i chleb.
Deska lokalnych przysmaków przerosła nasze oczekiwania i żołądki! Po jej opróżnieniu na stole znalazły się dania główne. Artur zamówił zupę rybną, ja wybrałam zapiekany w cieśnie makaron z mięsem mielonym. Jeśli miałabym zdecydować, które z dań podbiło nasze serce – jednogłośnie stwierdzam, że była to deska domowych przysmaków! Za wszystko zapłaciliśmy 64 euro.
WŁOSKA KUCHNIA
Na Gozo wstąpiliśmy do Ferdie’s Coctail Bar & Restaurant spróbować innych maltańskich przysmaków. Ja postawiłam na makaron casarecce obtoczony bazyliowym pesto, z dodatkiem kurczaka i orzeszkami piniowymi. Artur wybrał Risotto dnia (akurat było podawane z owocami morza). Moje danie kosztowało 10,5 euro, Artura ristotto 13,50, butelka wina 9,96 euro. Łącznie za obiad zapłaciliśmy ok 34 euro.
PASTIZZI – uliczna przekąska
Przekąską, która miejscowym jest bardzo dobrze znana. Kruche ciasto, które na pierwszy rzut oka, swoim wyglądem nieco przypomina ciasto francuskie, ale w smaku jest już bardziej słone i tłuste. Taki mały rarytas, wypełniony w środku serem riccota, to idealna przekąska w porze lunchu. Pastizzi można kupić w każdej budce z jedzeniem typu fast food. Na Malcie działa również sieciówka Sphinx Pastizzeria. W ich różowych budkach możecie dostać pastizzi z różnymi nadzieniami za około 40 centów.

KRÓLIK
Przed wyprawą na Maltę obejrzeliśmy jedną z kulinarnych wypraw Roberta Makłowicza. Polecił on skosztować koniecznie królika, więc poszliśmy za jego radą i wstąpiliśmy do jednej z restauracji w Valettcie –D’Office, po to by zjeść danie z dodatkiem królika. Ja zamówiłam sobie tagliatelle z pomidorami, groszkiem i kawałkami mięsa z królika, Artur wybrał dla siebie – ravioli z królikiem w sosie śmietankowym. Do tego wszystkiego nie mogło zabraknąć wina. Ile zapłaciliśmy? Butelka białego wina kosztowała nas niecałe 14 euro, przystawka – maltańska bruschetta (której niestety nie zdążyłam zrobić zdjęcia) – 6,5 euro, ravioli z kurczakiem – 13,95, makaron tagliatelle w królikiem – 14 euro.


PIZZA
Może powiecie, że pizza to taki standard, że szkoda w ogóle o niej cokolwiek pisać. Może i tak, ale sami wiecie, że pizza pizzy nierówna. Inaczej smakuje ta, którą zamawiamy w Polsce, inaczej ta zrobiona we Włoszech. Do czego zmierzam? Do tego, że maltańska kuchnia czerpie bardzo wiele z kuchni włoskiej. Doskonałe sery, świeże warzywa, a przede wszystkim – złocista oliwa z oliwek, która dopełnia smaku każdej potrawie. Dla takiej mieszanki smaków, przynajmniej raz, warto zaserwować sobie maltańską pizze na obiad.
Co do picia? Kawa, wino czy piwo?
KAWA
Będąc na Malcie niemal każdego dnia robiliśmy sobie popołudniową przerwę na kawę. Zwłaszcza, że niektóre miejsca, zlokalizowane w tak malowniczych zakątkach lub w bliskiej odległości od największych atrakcji turystycznych, wręcz zachęcały do tego, żeby zatrzymać się na kawę. Trunek ten, jak na warunki europejskie, sprzedaje się tam stosunkowo tanio (w porównaniu z cenami w Polsce). Za kawę espresso zapłacisz 1,5 euro, za kawę latte min. 2 euro.
PIWO
Jeśli chodzi o piwo – to wybór jest nieco mniejszy, ale warto o nim wspomnieć, ze względu na to, że od niedawna (od 2014 r.) na wyspie Gozo prężnie działa jeden z niewielu browarów rzemieślniczych na wyspie Lord Chambray. Ciekawostkę jest to, że jednym z asystentów piwowara jest Polak – Sławek.
Piwa pochodzącego z browaru Lord Chambray po raz pierwszy próbowaliśmy w jednym z barów w Valettcie – 67 Kapitali. Tam wybrałam stout o nazwie FUNGUS ROCK (coś na kształt black IPA) , Artur natomiast postawił na WINTER ALE z dodatkiem miodu. Odwiedziliśmy również sam browar będąc na Gozo. Tam mieliśmy okazję spróbować jeszcze dwóch rodzajów piwa – 67 IPA i pszeniczniaka o nazwie BLUE LAGOON. I jako, że zbieramy różnego rodzaju szkła, udało nam się też kupić szklankę z logo browaru Lord Chambray.
WINO
Białe, różowe czy czerwone? A może wszystkie! Malta to raj dla wszystkich wielbicieli każdego rodzaju wina. W marketach półki piętrzą się od butelek z winami, tylko pytanie – które wino wybrać, tak by skosztować czegoś naprawdę dobrego i lokalnego. Jak się okazało – przy wyborze nie warto sugerować jedynie ceną. W jednej z broszur, którą znaleźliśmy na lotnisku, wyczytaliśmy – że najlepsze wino maltańskie można rozpoznać dzięki żółtej lub zielonej banderoli, naklejonej zazwyczaj pod etykietą na butlece lub owiniętą o szyjkę butelki. Wedy mamy pewność, że kosztujemy wysokiej jakości wina, wyprodukowanego na terytorium Archipelagu Maltańskiego.
Białe wino próbowaliśmy m.in. w dwóch restauracjach. Zdjęcie po lewej stronie – to nasza uczta na Gozo w Ferdie’s Coctail Bar & Restaurant. Na zdjęciu po lewej stronie – pijemy wino we wspomnianej już restauracji w Valettcie – D’Office.
Które z dań podbiło Wasze serce? A może próbowaliście na Malcie jeszcze czegoś równie pysznego? Koniecznie dajcie znać w komentarzu pod wpisem!