Zalipie. O tym miejscu słyszałam już jakiś czas temu. Nadszedł czas, by wymalowane domy w okolicy Dąbrowy Tarnowskiej zobaczyć na własne oczy. Przekonajcie się sami, jak najbardziej okwiecona wieś w Polsce, wygląda na żywo. Zapraszam o krótkiej relacji z wycieczki do Zalipia.
Sobota. Szybka decyzja – jedziemy. Gdzie? Zalipie. Dlaczego Zalipie? Po pierwsze – dlatego, że jest to jedyna wieś w Polsce, która wymalowanymi chatami (i nie tylko) przyciąga turystów z całego świata, po drugie – z Rzeszowa do Zalipia jest stosunkowo blisko, więc możemy pokonać ten dystans w ciągu kilku godzin, a po trzecie – recenzje o tym miejscu, przedstawiają się obiecująco. Niewiele myśląc – spakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy w drogę. Na wycieczce towarzyszyli nam nasi znajomi.

Pierwszy przystanek – Dąbrowa Tarnowska i zagubiony portfel
Po drodze zatrzymaliśmy się w Dąbrowie Tarnowskiej, by na chwilę zobaczyć miasto. Jak już tam się znaleźliśmy – pomyśleliśmy, że trzeba wstąpić do jakiejś cukierni, by doładować baterie i zjeść coś dobrego i słodkiego, zanim dotrzemy do Zalipia. Wstąpiliśmy do cukierni Sokołowski. Wybór był spory, ja skusiłam się na ciasto Raffaello, Artur na kremówkę.

Tak zasłodzeni, szliśmy ze znajomymi w kierunku samochodu, kiedy na chodniku przed Urzędem Miasta znaleźliśmy portfel. Oddanie zguby przerodziło się w misję rodem z Detektywów. Właściciela portfela odnaleźliśmy bez problemu na Facebooku, wysłaliśmy mu wiadomość o tym, że zgubił portfel. Jednak nie dostaliśmy informacji zwrotnej, więc wybraliśmy inny sposób na to, by odnaleźć właściciela zguby. Po adresie na dowodzie osobistym, dowiedzieliśmy się też, że do jego miejsca zamieszkania jest raptem 5 minut. Niewiele myśląc, odnieśliśmy tam portfel i ruszyliśmy w drogę w kierunku Zalipia. O całej sytuacji oddania portfela piszę w liczbie mnogiej, ale prawda wyglądała tak, że całą sprawą zajęli się chłopaki, ja w tym czasie relacjonowałam wydarzenie. Dzięki czemu mam co Wam pokazać 🙂


Jesteśmy na miejscu! Zalipie wita gości!
Dotarliśmy do Zalipia – wsi słynącej z zdobienia domów kwiatowymi malunkami. Jak się okazuje – nie tylko domów! Wzory kwiatowe są tu niemal wszędzie i bezsprzecznie stanowią o wspaniałym symbolu ludowym tego miejsca. Tradycja takiego przystrajania domów istniał we wsiach na Powiślu Dąbrowskim i sięga końcówki XIX wieku. Kwiaty wówczas malowano nie tylko na zewnętrznych ścianach chat, ozdabiano nimi również pomieszczenia gospodarcze, płoty, a nawet budy dla psów. W Zalipiu można spotkać zarówno stare, jak i nowe budynki ozdobione charakterystycznym dla tego miejsca – motywem kwiatowym. Do niektórych gospodarstw można wybrać się na zwiedzanie.

Błąd, jaki popełniliśmy przed wjazdem – nie doczytaliśmy, że jedna z głównych atrakcji – obecnie Muzeum, dawna zagroda Felicji Curyłowej (jednej z najbardziej utalentowanych malarek zalipiańskich) – jest nieczynna. Trwały tam prace remontowe. Zamknięty był również Dom Malarek.To co nam zostało do zobaczenia to Regionalna Izba z pamiątkami, kościół pw. św. Józefa Oblubieńca oraz… objazd wokół wsi. Jak się jednak okazuje, i dla tych atrakcji warto było odwiedzić Zalipie!

Izba Regionalna
Zaczęliśmy od zwiedzania Izby Regionalnej, którą otworzył nam bardzo sympatyczny Pan. W środku czekał na nas zalipiański wystrój chaty ze starym piecem, na którym stały żeliwne żelazka, a pod oknem zdobiony stół z maszyną do szycia. Nie zabrakło tam malowanych detali: drewnianych mis i narzędzi użytku codziennego, czy ręcznie wykonanych kwiatów z bibuły.




Zalipie jesienią
Być może, wybraliśmy nie najlepszy czas na to, by podziwiać malowaną wieś. Z pewnością okwiecone domy wyglądają znacznie lepiej podczas lata, kiedy to słońce nadaje dodatkowego kolorytu malowanym wzorom na domach. Jesienią, przy tak zamglonej i pochmurnej pogodzie, całość wyglądała bardzo ciekawie, natomiast myślę, że przy słonecznej pogodzie, wieś prezentuje się dużo lepiej. O tej porze w Zalipiu byliśmy jednymi z nielicznych odwiedzających, co wcale nam nie przeszkadzało 🙂 Po drodze spotkaliśmy tylko kilku turystów z zagranicy.





Przed Domem Malarek
Na placu przed Domem Malarek można spotkać: malowany zegar słoneczny, studnię, pokazową chatkę oraz zdobioną wiatę. Obok znajduje się też plac zabaw dla dzieci. Jak wspomniałam wcześniej – niestety ten obiekt był zamknięty w dniu, w którym przyjechaliśmy do Zalipia, więc jedyne co nam pozostało – to nacieszenie oka tym, co zastaliśmy na placu.






Kościół pw. św. Józefa Oblubieńca
Kolejną perełką, którą trzeba koniecznie zobaczyć będąc w Zalipiu jest kościół pw. św. Józefa. Wnętrze kościoła jest równie pięknie zdobione jak ściany chat na wsi. Pierwsze kompozycje kwiatowe, zaprojektowane przez tarnowskiego malarza J.Szuszkiewicza, wykonały w 1966 roku malarki pod kierunkiem Felicji Curyłowej. Nowe malowidła kwiatowe powstały w 2008 roku, z inicjatywy Dyrektor Domu Malarek – Wandy Chlastawy.





Co więcej, w świątyni, ozdobiona motywami kwiatowymi została kaplica św. Błażeja. Jest ona w pełni zalipiańska! Jest tam: haftowany obrus i szaty liturgiczne, skrzynia ozdobiona przez prekursorkę F. Curyłową, ołtarz przystrojony kwiatami z bibuły. Całość robi wrażenie! Szczególnie, gdy zwiedza się kościół (tak jak my) w tak pochmurny dzień. Z kaplicy św. Błażeja wydobywa się blask, a wnętrze promienieje kolorami. Zobaczcie sami!



Zalipie – przydatne linki
Zagroda Felicji Curyłowej w Zalipiu – godziny otwarcia, cennik, aktualności
Dom Malarek w Zalipiu – znajdziesz tu informacje o warsztatach
Zwiedzenie tej miejscowości można dodać jako kolejny sposób na jesiennego doła 🙂
Dokładnie tak, podróże są najlepszym jesiennym „odmóżdżaczem” 🙂
Wspaniała malownicza miejscowość.
Prawda, że piękna? 🙂